Przygody i inspiracje

Gorące lato zaowocowało. Oto historia, która wydarzyła się w lipcu 2009 roku. Opowieść dająca wiele do myślenia tym wszystkim, którzy w życiowym pędzie poszukują wytchnienia.

Jechałem samochodem przez Koszalin na tylnej szybie jest napis KĄPIEL W GONGU i MÓJ NUMER TEL. Telefon w tej chwili zadzwonił i jadący za mną Panowie zapragnęli własnie kapieli w gongu na cito. Po zatrzymaniu się rozmowa potoczyła się w taki sposob, że jeszcze tego samego dnia spotkaliśmy się w większym gronie nad morzem. Cel spotkania to uczta smakowa i duchowa czyli przygotowanie i delektowanie się potrawami wegetariańskimi. Całość zakończona została okraszona kapielą w dźwiekach gongów przy ognisku. Ale najpierw moje wrażenia co do wrażeń podniebienia. Nazw potraw nie powtórze tak jak niepowtarzalne były potrawy. Bazą do przygotowania są owoce, warzywa, mąka, olej i duża ilość przypraw. Według opowieści Marka Marczuka, który od 15 lat mieszka w Indiach i zajmuje się ajuwerdyskim uzdrawianiem proporcje oraz ilość przypraw są sprawą drugorzedną. Prawdziwy kucharz ajuwerdyjski nie próbuje swoich potraw w trakcie gotowania. Intuicja popowiada mu czy potawa jest gotowa do spożycia i że jest smaczna. W myśl powiedzenia JESTEŚ TYM CO JESZ. Gotowanie to nie tylko produkty użyte do potraw ale również sposob ich przygotowania. Marek w Indiach zajmuje się niesieniem pomocy najuboższym ludziom. Pomoc ta to gotowanie potraw ajuwerdyskich dla wielu tysięcy ludzi. W rejonie Indii gdzie mieszka Marek odwiedza wsie w, których rozstawione są patelnie mieszczące nawet 1000 kg produktów. Marek wraz ze swoimi pomocnikami przygotowuje potrawy nawet dla 2000-3000 ludzi dziennie. Środki na zakup produktów zdobywa prowadząc wykłady w Europie Zachodniej na temat Medycyny Ajuwerdyjskiej. Ujmująco prosty sposób bycia przejawia się w każdym geście tego CZŁOWIEKA.

Refleksja być czy mieć? pojawia się u mnie za każdym razem kiedy przeglądam zdjęcia z tej Uczty. Zderzenie dwóch światów nakłania do refleksji. Choć sam dzięki swojej przygodzie z gongami poznałem naturę Bliskości z przygodnie spotkanymi ludzmi, to wdzięczny jestem za to, że mogłem poznać Marka, Tomka, Andrzeja i pozostałe osoby uczestniczące w tym niecodziennym spotkaniu. Tajemnica duchowości, której wielu poszukuje tkwi w prostocie, otwartym SERCU I UMYŚLE. Uśmiechy widoczne na twarzach pokazują, że więcej radości w nas to więcej radości wokoł nas:)

Oto fotorelacja z naszego niespodziewanego spotkania.

FESTIWAL DZIECI ZIEMI

Wakacje to czas przygód więc i mnie przydażyła się na sam poczatek wspaniała przygoda.

Oto ona:

W poniedziałek wieczorem dzwoni Monika z informacją, że jest świetna impreza pt. FESTIWAL DZIECI ZIEMI.
Poczatek za parę dni, jej opowieść na temat tego co tam się będzie działo zeelektryzowała mnie i od razu podjąłem decyzję JEDZIEMY nie wiedząć własciwie nic. W domu zobaczyłem na stronie www.5stronswiata program, który spowodwał, że chciałem jechać natychmiast.

W niedzielę rano wraz z Moniką, Jaśminą, Natalią zapakowaliśmy samochód po dach gongi, misy, namioty, śpiwory, pampersy(dla Jasminy ) i inne bambetle i wyruszylismy w drogę podekscytowani tym co przed nami.
W Mirsku przedsmak przygody: zabudowa żywcem wzięta z filmów Wajdy z lat 50-tych. Czułem się jakby przeniesiony machiną czasu w inną epokę. Babcia stojąca przy drodze zapytana o drogę do Gajówki odpowiedziała:
Panocku toż to kuniec świota za tą rozwlającą się chałupą w prawo, a przy rozwalonej chałupie w lewo.
Polną drogą jakies 5 km w las wzdłuż strumienia i chyba zabładziłem, stwierdziłem stojąc przed chatą mającą może ze dwieście lat tak jak kolejny krok w czasy Chłopów (ostry regresing w realu).
Niebieska corsa mówiła, że chyba są tu ludzie, koniec języka za przewodnika. Na progu chaty wita nas Aneta i potwierdza – tak to tutaj jest Festiwal Dzieci ZIEMI.
Niebawem dojechała Natalia – szamanka z krwi i kości kierowniczka zamieszania. Nocleg w namiocie na skraju lasu, odglosy natury, poranna i wieczorna toaleta w górskim bardzo rzeskim strumieniu, posiłki przygotowywane na palniku gazowej kuchenki, siku na łące, poranna rosa, codzienne granie na gongach przy ognisku i cudowni ludzie z innej planety.

Wszystko to przeniosło mnie w inny świat w tym życiu, świat zabawy, bezstroski, mistycznych doswiadczeń. Po trzech dniach każdą swoją cząstką cielesną, mentalną i duchową byłem DZIECKIEM ZIEMI.
Ta świadomość była we mnie zawsze i jest w każdym z nas. Stan za którym tęskniłem od zawsze. Powrót do początków swego jestestwa jako istoty ludzkiej poczułem tak silnie jak nigdy wcześniej. Każdy dzień przynosił cudowne doświadczenie bliskości, tolerancji, miłości i dziecęcej radości.

Tam też na warsztatach Magdaleny Marii odnalazłem swój osobisty ŚWIĘTY GRAAL. Jestem u źródła, mogę czerpać ile i kiedy chcę, tym źrodłem jest moje serce, które mówi – bierz ludzi takimi jacy są, uwalniaj sie od oceny, porównywania i oczekiwania czegokolwiek wtedy życie jest zawsze piękne, przepełnione radością i miłością. RODZI SIĘ NOWA ŚWIADOMOŚĆ- ŚWIADOMOŚĆ CHRYSTUSOWA NIOSĄCA WIELKĄ ZMIANĘ.

Fotorelacja Festiwalu dzieci Ziemi

« z 2 »

Autorzy zdjęć: Bożena ZIELIŃSKA, Jarek MIKULSKI, Grzesiek ZIELONKO, Jacek TOMCZAK.